Tuesday, August 13, 2013



Halina Popławska - pisarka renesansowa

Chcę Wam dzisiaj przypomnieć pisarkę, której książki czytałam od młodości i wcale mi to nie przeszło aż do dzisiaj.  Zwłaszcza, że Pani Halina Popławska cały czas, mimo swojego sędziwego wieku (urodzona w 1918 r.) jeszcze do niedawna aktywnie pisała i wydawała książki.  Chyba moją przygodę z jej książkami zaczęłam od książki p.t."Klawikord i róża" i ta urocza historia jest nadal moją ulubioną. Potem czytałam inne, zgodnie z rytmem ich ukazywania się na rynku wydawniczym. Książki Haliny Popławskiej są pięknymi opowieściami o miłości, przyjaźni, ale także są wiernie oddanymi obrazami dawnej epoki.  Autorka posiada ogromną wiedzę i niezwykłą lekkość pióra, więc fakty historyczne, które same w sobie, mogłyby nie zainteresować, tu wplecione w fabułę, otulone tajemnicą i romansem, stają się historią szalenie wartką i pasjonującą. Dodam jeszcze, że przenoszą nas do polskich dworków i zamków, a także do królewskich komnat Luwru, ciemnych zaułków Paryża, oraz na miejsca wydarzeń dziejowych, takich jak na przykład zburzenie Bastylii.


Tryptyk rewolucyjny:, w którego skład wchodzą; 


 Kwiat lilii we krwi
Szkaplerz wandejski
Spadek w Piemoncie



Halina Popławska stworzyła będąc już ponad 80 letnia panią.  Zaskakujące jest jak świeżym, żywym językiem jest ta książka napisana. Jak wiele różnorodnych postaci zawiera i jak wiele zdarzeń historycznych. Pokazuje też terror i okrucieństwo rewolucji, a także bohaterstwo ludu
Skończyłam tę trylogię niedawno i jestem cały czas pod wrażeniem. Mam jeszcze jedną dobrą nowinę dla czytelników powieści” Szpada na wachlarzu”, "Jak na starym gobelinie" i "Na wersalskim trakcie. W 2010 autorka wydała czwartą książkę z tego cyklu, pod tytułem, „Złamany wachlarz”. Jest kontynuacja poprzednich powieści, a także przynosi zaskakujące rozwiązanie zwartych w poprzednich książkach konfliktów i problemów.  Oczywiście musiałam przeczytać jeszcze raz wszystkie poprzednie tomy, a ostatnią czytałam jakbym siedziała na beczce dynamitu. Doskonały historyczny romans z rodzaju płaszcza i szpady

A tym, którzy dopiero zaczynają swój flirt z książkami Popławskiej, polecam powieść „Klawikord i róża”, gdzie teraźniejszość miesza się z przeszłością tworząc mozaikę na tle której ukazuje dwie miłości oddalone od siebie stuleciem.

Na zakończenie coś, co jest dla mnie niezwykle miłe i cenne.
Autograf Autorki na jej książce, od której zaczęłam znajomość z Haliną Popławską




 Przeczytajcie , bo warto. A tych co czytali zapraszam do wyrażenie swojej opinii

Sunday, August 4, 2013

Zapraszam Was do przeczytania fragmentu  mojej książki pt ." Do widzenia , profesorze"




Kaja popchnęła wysokie dębowe drzwi i znalazła się w znajomym, dużym korytarzu.  Wokoło było cicho i pusto. Niezdecydowanie zatrzymała się pośrodku. Doskonale pamiętała, gdzie jest gabinet Dominika, ale chciała tę chwilę odwlec. Uspokoić skaczące z przejęcia serce.
Była spięta i przerażona, ale jednocześnie obłąkanie szczęśliwa. „Jeszcze jest czas, jeszcze mogę stąd wyjść i nigdy więcej go nie zobaczyć.- Chyba jesteś kopnięta”  - wymyślała sobie.
 - A pani, do kogo? – usłyszała.
Woźna z wiaderkiem ręku. Przez moment miała wrażenie, że zobaczy poczciwą panią Kozłowską, dawną woźną w tej szkole, którą wszyscy lubili i, ale trochę też się jej bali. Ale stojąca przed nią kobieta, w niczym pani Kozłowskiej nie przypominała, była też od niej sporo młodsza. 
- Ja do pana dyrektora Szczedronia.
- A właśnie poszedł na górę.  Niech no pani tu poczeka, pewnie niedługo wróci.
Kaja posłusznie stanęła we wskazanym miejscu. 
- Boże, co to będzie  - myślała po chwili. 
Pojawienie się mężczyzny przerwało kłótnię, którą Kaja prowadziła ze sobą.  Mężczyzna schodził po szerokich schodach, wolnym, swobodnym krokiem. Zauważył ją stojąca koło okna i już nie spuszczał z niej wzroku. Ona również patrzyła na tę postać, tak drogą i bliską, a jednocześnie tak nieosiągalną. Postać, która od lat nawiedzała ją w snach.
Szczedroń zbliżył się do niej i stwierdził raczej niż zapytał:
- Pani do mnie, prawda?
Motyl pod sercem Kai wykonał potrójne salto.
- Tak- wyszeptała.
Nauczyciel uniósł jej rękę do ust, a potem chwilę przytrzymał w swoich dłoniach.
- Zapomniałem już, że jest pani taka śliczna!
Kaja speszyła się jeszcze bardziej.  Weszli do gabinetu, Dominik wskazał jej fotel przy niskiej ławie. 
- Niech mi pani powie, Kaju, czemu jest pani tak zdenerwowana?
- Jestem przerażona tym, na co się odważyłam – odpowiedziała szczerze.
- Ależ dlaczego, należy żałować, że nie zrobiła pani tego wcześniej.  Ktoś zapukał do gabinetu; to woźna przyniosła dwie kawy.
- No więc, cóż u pani słychać.  Dwanaście lat, to szmat czasu...  
- Rzeczywiście, odpowiednio długi czas, na zrobienie mnóstwa głupstw i błędów w życiu – odpowiedziała Kaja zanim zdążyła pomyśleć.
- Cóż, wszyscy jej popełniamy, inaczej się nie da. Rozumiem, że wyjeżdża pani z kraju, tak?   Czy to też jest jeden z błędów?
- Tego jeszcze nie wiem. 
- A inne?
Kaja przełknęła łyk kawy...Nerwowe napięcie powoli z niej  opadało.
- Zbyt dużo, żeby o nich mówić, lepiej powiedzieć o tym, o czym mogę się pochwalić, a mianowicie, dwoje wspaniałych dzieci, bliźniaki chłopiec i dziewczynka, prawie jedenastolatki.
- Gratuluję!  Oni też jadą z mamą?
- Oczywiście.
- I naturalnie małżonek?
- Od prawie pięciu lat jesteśmy rozwiedzeni.
- Przepraszam, przykro mi!
Kaja skwitowała to uśmiechem.  Potoczyła się rozmowa.  Dominik mówił o szkole, o nauczycielach, Kaja opowiedziała o swojej pracy, trochę o bliźniakach.  Wspomniała również o Marcie i Kasi, ale nie pamiętał ich zbyt dobrze.  W końcu przez te lata, setki uczennic przewinęło się przez szkołę.
- A mogę wiedzieć, dokąd pani wyjeżdża? 
- Do Kanady! – „Skąd mi ta Kanada przyszła do głowy, przecież z Kaśka rozmawiałyśmy o Australii”- pomyślała.
- Daleko-  stwierdził.
- Tak, daleko.
- I temu, że pani wyjeżdża z kraju na stałe, zawdzięczam tę dzisiejszą wizytę?
Kaja zawahała się.
- Proszę to zrozumieć dobrze.  Wyjeżdżam z kraju i  nie mogłabym wyjechać nie zobaczywszy pana.
- Czemu, Kaju?  Czy może mi pani na to odpowiedzieć?
- Czy pamięta pan naszą ostatnią rozmowę?
- Oczywiście!
- Czy więc to pana dziwi?
- Nie, dziwi mnie jedynie fakt, że trzeba było tylu lat, żebyśmy się znów zobaczyli.
- Prawdopodobnie, gdyby nie zmiany, jakie mają zajść w moim życiu, następnej rozmowy by nie było! 
- Znów muszę zapytać, czemu?
- To chyba zrozumiałe!
- Nie, nie dla mnie. Czy naprawdę, trzeba było dwunastu lat, żebyśmy się mogli znów zobaczyć? Wtedy też stała pani w obliczu ważnej życiowej decyzji, teraz sytuacja w jakiś sposób jest podobna. Wprawdzie nie zmienia pani stanu cywilnego, ale kontynent. Równie ważna decyzja. Czy zawsze musi nastąpić jakiś przełom w pani życiu, żeby pani sobie o mnie przypomniała?
Kaja zaśmiała się, trochę z rozbawieniem, trochę ironicznie.
- Żebym sobie  przypomniała?- powtórzyła - Doprawdy, nie wiem, co na to powiedzieć.   
- Nie było takiej nadziei, przez te wszystkie lata, nie mogłam mieć takiej nadziei żeby o panu zapomnieć  - powiedziała cicho po długiej przerwie.
- Więc dlaczego dopiero teraz?
Kaja milczała.  Cóż miała mu powiedzieć?  Że przecież była tu, dwanaście lat temu, mówiła mu, że go kocha. Przecież on to wszystko wiedział.  Czyż miała mu powiedzieć, że przybiegała pod szkołę, przez prawie dwa lata.  Dominik, chyba też myślał o tym spotkaniu przed laty, bo powiedział.
- Wtedy, tamto pani wyznanie, wziąłem za egzaltację, fascynację dziecka, jakim chyba jeszcze wtedy pani była. I proszę mi wierzyć, nie mogłem zrobić nic, chociaż wiedziałem, że gdybym zrobił pół kroku, sprawa potoczyłaby się inaczej.  Ale pani stała na progu nowej drogi życiowej i ja nie miałem prawa niczego psuć, nie dając nic w zamian. Mógłbym wyrządzić pani wielką krzywdę.
- To nie była egzaltacja.  A ja nie byłam dzieckiem. I nie wiadomo, czy chroniąc mnie przed jedną krzywdą, wyimaginowaną krzywdą - muszę dodać, nie wyrządził mi pan jeszcze większej.  Prawdziwej!
Dominik bez słowa wstał z fotela.  Zbliżył się do Kai.  Nachylając się nad nią, dotknął ustami jej warg.
Dla Kai świat się zatrzymał.  Ziemia przestała się kręcić i tylko wisiała sobie gdzieś tam w przestworzach. Wargi Dominika w cudowny sposób gładziły jej skórę, przesuwały się z jednego kącika w drugi, czułe i drażniące zarazem, aż w końcu  język mężczyzny rozchylił nabrzmiałe, oczekujące usta.
- Kaju - powiedział po bardzo długiej chwili. Kobieta otworzyła oczy, ale minął wiek cały zanim ziemia wróciła na swoją orbitę.
- Kaju - powtórzył - nie ma profesora i uczennicy, jesteś ty i ja. - Dominik!  - znów pocałował ją w rękę - Dziś jesteś piękną, dorosłą kobietą, jesteśmy równymi partnerami, a właściwie z racji swojego uroku, masz nade mną olbrzymią przewagę.  Dziś wszystko wygląda inaczej.  I tylko od nas zależy to, co się dalej z nami stanie.  Przed nami jeszcze trzy tygodnie, jeśli będziemy chcieli, mogą być cudowne.  Nie nadrobimy tych  lat, ale możemy sobie dać dużo radości.  Pozwól mi wziąć inicjatywę w swoje ręce. 
Kaja słuchała tych słów i zastanawiała się, dlaczego, nie czuje tej spodziewanej radości?  Gdzie się to wszystko podziało?  Kiedyś za takie słowa oddałaby pół życia, a dziś Dominik klęczy przed nią i prosi o trzy tygodnie, a ona milczy. Bo nie wie czy jest na to zdecydowana.  To co znaczyły te wszystkie lata? Te wszystkie przepłakane noce, te wszystkie chwile, kiedy odwracała się od Szymona, przepełniona żalem i pretensją do męża, za to że nie jest Dominikiem.  Czy po drodze zagubiła to uczucie do niego?  Czy przestała go kochać? Może Kasia miała rację?
- Kaju? - zapytał. 
- Tak, Dominiku! -  powiedziała i się uśmiechnęła. Imię jego na jej wargach, zabrzmiało słodko, jak świeży plaster miodu.
- Czy chcesz się ze mną spotkać?
No właśnie? - Czy chcę?”  - zapytała się w myślach. I nie umiała sobie dać odpowiedzi.
- Pozwól mi się z tym oswoić - poprosiła.
Spojrzał na nią lekko zaskoczony. 
- Oczywiście...rozumiem...  
Ale wiedziała, że nie rozumie.  Jakże mógłby to zrozumieć, skoro ona sama tego nie rozumiała. 
- Czy chcesz żebym do ciebie zadzwonił, czy wolisz ty zadzwonić do szkoły. 
- Zadzwoń ty – powiedziała, pisząc na kartce swój numer telefonu.
- Posłuchaj, malutka, cokolwiek się zdarzy między nami, będzie zależało tylko od nas, jesteśmy dorosłymi ludźmi i nie musimy niczego forsować, ale też niczego nie musimy sobie odmawiać.  Życie, jest po to żeby żyć, a nie wspominać.  Dlatego cię proszę, dajmy sobie te trzy tygodnie.  Może być pięknie, zaufaj mi.
- Pójdę już, Dominiku!  Cieszę się, że cię widziałam.
- Nie odchodź jeszcze. 
- Pozwól mi iść... i zadzwoń do mnie któregoś dnia.


Książke można kupić w księgarni internetowej
http://www.e-bookowo.pl/proza/do-widzenia-profesorze.html

Friday, August 2, 2013




Kobieca Przyjaźń.

Jak ważna jest przyjaźń między kobietami, wie każda z nas.
Nikt tak jak przyjaciółka nie doradzi ci, w sprawach rozlicznych, począwszy od ciuszków, a skończywszy na decyzjach życiowych. Nikt też jak ona nie powie otwarcie, że ta sukienka cię pogrubia, a fryzura,  za którą zapłaciłaś ostatnie pieniądze nie najlepiej harmonizuje z  kształtem  twojej twarzy.
Męża, kochanka, czy konkubina ( jak ja cierpię tego słowa) można uwielbiać, pożądać, świata poza nim nie widzieć, dzielić się z nim wszystkim,  od łóżka po życie wewnętrzne włącznie,
 ale oprócz tego każda kobieta potrzebuje drugiej kobiety.  Do pożalenia się na wyżej wymienionego, czy podzielnia się radością z kupienia najpiękniejszych butów, do babsko- babskich wynurzeń. Poza tym są rejony i bezdroża kobiecych zainteresowań, których chłop choćby najukochańszy i inteligentny jak Einstein żeby najbardziej się starał, za nic w świecie nie zrozumie. Kiedyś gdzieś przeczytałam, że przyjaźń między kobietami funkcjonuje jak konfesjonał, kasa zapomogowo pożyczkowa, bar szybkiej obsługi, było jeszcze coś czwartego, ale nie mogę sobie przypomnieć.  Chyba coś o wypożyczalni kiecek, ale to już moje luźne przypuszczenie. Zastanawiałam się czy jeszcze można coś dodać, do tego, ale prawdopodobnie te cztery określenia ogarniają wszystko.
Mamy niebanalne przykłady kobiecej przyjaźni w literaturze. U Sienkiewicza Krzysia i Basia, u Lucy Maud Montgomery Ania i Diana, u Chmielewskiej, Tereska i Okrętka itp. To tylko kilka, ale z pewnością jest ich więcej. I w literaturze i w życiu
Każda z nas miała, albo ma koleżankę, przyjaciółkę, z podwórka z klasy, ze studiów, z pracy. Niektóre z naszych przyjaźni trwają latami, niektóre tylko kilka miesięcy . Niektóre błyszczą szczerym złotem zawsze, ale też się zdarza, że po latach to, co miałaś za złoto okazuje się tombakiem. Bo z przyjaźnią jak z miłością, trzeba ją hołubić, otaczać troską i podsycać.  Pielęgnować, chuchać i dmuchać, żeby nie zgasła, bo kiedy zgaśnie, kiedy zostanie zraniona, może więcej się nie rozpalić.  A z popiołu tylko Feniks się odrodził.  Przyjaźń niekoniecznie.
Tyle moich przemyśleń, zapraszam Was do dyskusji