Wednesday, October 15, 2014

Miss Dojrzałości



 Korona po 50.




 







Do spostrzeżeń, które zamieściła na swoim blogu Małgorzata Kalicinska dodam kilka swoich z innego punktu widzenia

Już początek i cały późniejszy proces głosowania i rozwoju projektu sugerował, że na wysoką poziom i dopiętą na ostatni guzik organizacje nie ma, co liczyć.
Nie będę powtarzała za Małgosią, że słowo miss –jest tu zupełnie na nie miejscu, ale ponieważ nie byłam tego pewna czy mogę startować w konkursie, bo jakby nie było miss już nie jestem od jakiegoś czasu… dość długiego, wysłałam do pani Katarzyny C. email z zapytaniem o to, po czym dostałam radosny świergot, że tak oczywiście, wszystkie panie po 50 bez względu u na stan cywilny


Koronę Miss po 50 zdobyła  Barbara Szyperska.

Gratuluję serdecznie!   Miss jest śliczna, zgrabna  i ma mądre myślace oczy.




Kiedy zgłaszałam się do konkursu dałam organizatorce kredyt zaufania i zrozumienia, że może nie wszystko przebiega gładko, że są trudności, ale wypłyniemy na czystą wodę i dobijemy brzegu. Wycofałam się po kilku tygodniach, bo nie sposób było nadążyć za zmianami regulaminu już w trakcie głosowania i sprzecznymi informacjami, szachrajstwami, kiedy  w cudowny sposób nagle w ciągu godziny wybranym kandydatkom przybyło po kilkaset głosów. Nie było na to reakcji Katarzyny C. jedynie wymyślenie innego systemu głosowania, z tym, że głosy już nabyte zostają.  Czy to ja tylko mam takie nieodpowiednie wrażenie, czy to naprawdę jest to cicha zgoda na szwindel?  Słowem, chaos przypominający stworzenie świata.  Poza tym coś, czego nienawidzę, pochlebstwo, lizusostwo, hymny pochwalne tam gdzie przydałoby się kilka trzeźwych i krytycznych słów.

Śledziłam jednak dalszy ciąg przedsięwzięcia i czekałam na Galę. Jakim cudem narobiło się tyle Miss-ek skoro miała być Miss po 50? Miało być również kilka Miss Gracji, Publiczności , Foto itd. W sumie dziesięć osób, skąd się wzięło tyle, chyba ze trzydzieści babek. 
Pani organizatorka bez pantofli na Gali. Na Gali, która jak sama nazwa wskazuje jest uroczystością z całą "pompą", bankietem z udziałem oficjalnych gości, słowem prezentacją na najwyższym poziomie.
I czym się tłumaczy Pani organizatorka na swoim portalu „ Miss po 50”, na pytanie - „ Gdzie  zgubiła szpilki”?  Otóż zdjęła, bo spuchły jej nogi, bo dość się nabiegała, bo miała tylko wyjście, - pójść do domu, lub wystąpić bez szpilek. Osobiście uważam, że to pierwsze zaszkodziłoby mniej, a może nawet wręcz pomogło. Nie wierzę, że przebieralniach pełnych ciuchów i różnego rodzaju dodatków, w tym niewątpliwie butów, nie znalazły się czółenka dość wygodne i duże, które mogłyby obuć obolałe nogi biednej sierotki Marysi.  Ale nie – miało być uroczo i wdzięcznie, a wyszło żałośnie. Bosonoga contessa to pani Czajka nie jest.  Żenada.


Idea projektu jest świetna i godna pochwały i mam nadzieję, że trafi w kompetentne ręce,  które poprowadzą ją tak, że kobiety  po pięćdziesiątce nie będą musiały walić  z kopa w drzwi, a  zwyczajnie je otworzą.
 

Monday, June 16, 2014

Płacz wilka - wkrótce premiera

Recenzja przedpremierowa

Ewa Formella - Płacz  Wilka





W naszej podświadomości, niekiedy ukryta głęboko, drzemie potrzeba wiary w dobro innych ludzi. Ewa Formella w swojej nowej książce „Płacz wilka” całkowicie tę potrzebę zaspakaja. Historia Hanny i ogromnego starego domu, jest może nieco wyidealizowana, ale pokazuje nam bezinteresowną dobroć, umiejętność pomocy bliźniemu w jego ciemnej godzinie życia.  Opowiadanie przekonuje również, że rodzina, to niekoniecznie ludzie, z którymi łączą nas więzy krwi, ale też ci, których chcemy za rodzinę uważać. Na kartkach powieści przewija się różnego rodzaju miłość; a więc jest miłość dojrzała, miłość zawiedziona, miłość platoniczna, ale też miłość spełniona i miłość pierwsza. Tajemnicza więź z ludźmi tytułowego wilka, intryguje, a nieoczekiwane zakończenie pozwala odłożyć książkę z ufnością, że świat nie jest taki zły.  Powieść na jedno popołudnie, może spędzone w pociągu, lub w samolocie, a może na plaży, dla osób lubiących łezki wzruszenia.


Tuesday, May 27, 2014

Są... książki - na podobieństwo okien otwierających się z ciemności na jasny świat. Ksiązki takie dają oddech płucom, światło oczom, siłę sercom i dłoniom. - Paweł Hertz



Mam zamiar zacząć się dzielić z Wami moimi wrażeniami po przeczytanych książkach.  Nie wszystkich, ale tych, które zostawiły ślad w mojej duszy. Nie będą to profesjonalne recenzje, bo recenzentów mamy dość i ja nie czuje się powołana do tego, tylko  opinia czytelniczki. Zapraszam Was do komentowania, dodania swojego zdania, lub tytułu książki, która was poruszyła.

Na początek;
 Pamiątka z Paryża Ewy Formelli.






Właśnie skończyłam czytać książkę Ewy Formelli pt. Pamiątka z Paryża i od razu, na świeżo chcę się podzielić z Wami moimi wrażeniami.
Katarzyna, która jako młode dziewczę, przed ponad dwudziestu laty, spędziła kilka szalonych dni w Paryżu w towarzystwie czarującego, elokwentnego grajka, po powrocie do Polski przekonała się, że z Paryż przywiozła sobie nieoczekiwaną pamiątkę.
Nie będę opisywać fabuły, bo nie chce psuć przyjemności czytania innym.
Książka jest napisana dwutorowym wątkiem, który bardzo lubię i sama praktykuję w swoich powieściach.  Pokazuje Katarzynę, jako młodą, ufną dziewczynę, ale też równocześnie, jako dojrzałą doświadczoną przez los, kobietę.
Fabuła książki, choć może wydawać się nieco banalna, tchnie świeżością pierwszych porywów serca, a ulokowana w jednym z najpiękniejszych miast świata, pozwala wraz z bohaterką wędrować ulicami Paryża, zachwycać się jego pięknem i tajemniczością.
Byłam w Paryżu dwa razy i choć nie znam go tak dobrze jak autorka książki, kocham to miasto i mam nadzieję jeszcze tam pojechać.  Ale zanim to nastąpi, z przyjemnością znów razem z Katarzyną zanurzyłam się w gwar paryskiej ulicy, przypomniałam sobie te wszystkie miejsca, w których kiedyś byłam, a dziś o nich czytałam. Podróżując po stronach książki nabrałam nieodpartej ochoty, żeby znów zobaczyć to cudowne miasto. Co jeszcze wyróżnia tę książkę?  Otóż cała masa wiadomości, przekazana ot, tak od niechęcenia, w trakcie rozmowy kochanków, lub poprzez pryzmat dziewczęcego spojrzenia.
Zakończenie mnie nieco rozczarowało, choć przewidywałam, że inaczej zakończyć się nie może. Oczekiwałam jednak pokazanie tego zakończenia w sposób bardziej finezyjny, wyszukany, żeby nie powiedzieć wyrafinowany.
Przez całą książkę towarzyszy nam stara piosenka „Pod niebem Paryża, zarówno języku polskim jak i francuskim.  Nie mogła się powstrzymać, żeby nie przypomnieć sobie tej piosenki w mistrzowskim wykonaniu Edith Piaf
Polecam książkę wszystkim, bo poruszy w Was wiele strun, nostalgicznych, podróżniczych, uczuciowo-międzyludzkich.

Za udostępnienie dziękuję autorce.